Strona:PL Zola - Rzym.djvu/851

Ta strona została uwierzytelniona.

mych, że rodzina Buongiovanni powinna być niezmiernie zadowolona, że tak ładny i dzielny chłopiec jak Attilio, chce się żenić z ich córką, bo tym sposobem są pewni zacności przyszłego zięcia, oraz zdrowia wnuków, których na pewno mogą się spodziewać. Sacco, powtarzając słowa Orlanda i szczycąc się pokrewieństwem ze starym bohaterem, nie zaniedbywał wynurzać gorącego synowskiego swego przywiązania względem niego, niczem nie dając poznać pogardy, jaką dlań czuł Orlando, zrozpaczony dojściem do władzy takiego jak on człowieka, który mógł kraj doprowadzić tylko do ruiny i hańby.
— Tak, ten nowy minister to giętka i sprytna sztuka! — szepnął Narcyz do Piotra. — On wszystko zniesie, nawet policzek, byle to coś przyniosło, byle osiągnęło cel praktyczny. Lecz w polityce podobno że ludzie takiego pokroju są nieodzownie potrzebni, zwłaszcza gdy państwo przechodzi, lub jest zagrożone kryzysami politycznemi, finansowemi lob moralnemi. Słyszałem, że zdołał on podobać się królowi i jest obecnie w łaskach... Ale patrz tylko, jak on się czuje tutaj swobodnym, możnaby go wziąść za pana domu, otoczonego kołem dworzan i hołdowników...
I rzeczywiście, większość przybywających gości, ukłoniwszy się księciu i księżnie, witała się z oznakami wielkiego uznania z ministrem Sacco, bo wszak od niego tyle teraz zależało! Rozporządzał tylu urzędami, pensyami, orderami, władzą!