Strona:PL Zola - Rzym.djvu/89

Ta strona została uwierzytelniona.

zabierając z sobą swoją córkę Benedettę. W epoce powtórnego małżeństwa swego ojca, Dario miał lat piętnaście. O lat pięć od niego młodszą była jego kuzynka Benedetta. Jakże lubili się razem bawić w tym obszernym ogrodzie willi Montefiori. Dzień schodził im szybko wśród olbrzymich drzew, parasolowatych pinij, rozrosłych bukszpanów, gajów dębowych, gubili się w tej dziko rosnącej zieleni, sądząc, że błądzą w dalekich, nieznanych, dziewiczych lasach.
Matka Benedetty posiadała duszę ognistą, lecz stłumioną i starganą życiową walką. W młodości rwała się ku życiu, ku słońcu, pragnęła szczęścia, wolności, czynu. Wielkie i jasne jej oczy słynęły z piękności, również jak śliczny owal łagodnej jej twarzy. Maleńki zasób posiadanych wiadomości nabyła na pensyi utrzymywanej przez zakonnice francuzkie; brakiem wykszałcenia stała na równi z innemi córkami arystokratycznych rodzin rzymskich, świat zaś znała jedynie z codziennych spacerów powozem, odbywanych z matką po Corso i po ogrodach Monte Fincio. Do lat dwudziestu pięciu żyła w ciszy i samotności ponurego pałacu Boccanera a znudzona i zrozpaczona pustką swego dotychczasowego życia, wyszła zamąż za hrabiego Brandini, najmłodszego syna rodziny licznej, ubogiej, lecz starożytnej. Młode małżeństwo zamieszkiwało część skrzydła pałacu Boccanera. Prawie więc żadna nie zaszła zmiana w życiu Ernestyny. Dnie