cznością. Sala Lustrzana była w stosunku do innych niewielka, okrągła, w stylu rokoko. Stanowiła ona rodzaj rotundy wyłożonej staroświeckiemi lustrami, których drewniane, bogato rzeźbione, białe i złocone ramy, wiły się w festony na całej przestrzeni ścian, biegnąc ku górnej kopule, również wyłożonej pochyłemi taflami gzygzakowato powycinanych luster, które odbijały w nieskończoność, całość i urywki sali. Podczas, gdy cały pałac płonął światłem zręcznie ustawionych lamp elektrycznych, tutaj ich nie umieszczono ze względu na blask zbyt silny. Na konsolach paliły się różowe świece w złotych rzeźbionych kandelabrach. Firanki i meble były z blado niebieskiej jedwabnej materyi. Cała sala ze swym przyćmionem oświetleniem, wywoływała spokojne, czarująco łagodne wrażenie i zdawała się być siedliskiem bóstwa wodnego, bogini źródeł o przezroczystych i nieznanych nurtach.
Wszedłszy, Piotr natychmiast spostrzegł monsignora Nani, siedzącego na nizkiej kanapce. Kotylion przyciągnął wszystkich ku sali balowej, tak iż w odległem tem uroczem ustroniu, byli zupełnie sami, wśród ciszy przerywanej chwilowem, niewyraźnem echem orkiestry.
Piotr zaczął przepraszać za swe spóźnienie się.
— Nic nie szkodzi... nic nie szkodzi, mój synu... Bardzo mi tu było dobrze... Schroniłem się tutaj, bo tam zbyt jest tłumno...
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/890
Ta strona została uwierzytelniona.