Strona:PL Zola - Rzym.djvu/891

Ta strona została uwierzytelniona.

Dał do rozumienia, że starał się uniknąć spotkania z królem i królową. Przybył na bal, bo niezmiernie lubił Celię, a także przez wzgląd na wyższą dyplomacyę, nie chciał bowiem, aby sądzono, że Watykan zrywa stosunki z rodziną książąt Buongiovannich. Był to ród zbyt zasłużony względem papieży, by go odtrącać przy pierwszej sposobności. Watykan nie pochwalał tego małżeństwa łączącego Rzym papieży z nowo utworzonem państwem Włoskiem, lecz ceniąc zasługi przodków księcia Buongiovanni, nie chciał go pozbawiać swej łaski i ojcowskiej opieki.
— Lecz mówmy o tobie, mój synu... Powiedziałem ci, że chociaż kongregacya Indeksu potępiła twoją Książkę, wszakże wyrok oddany będzie Ojcu świętemu dopiero jutro, a pojutrze Ojciec święty ostatecznie go rozpatrzy... Zatem masz jeszcze cały dzień przed sobą...
Piotr przerwał mu rozpaczliwym wykrzyknikiem:
— Niestety, cóż ja mogę uczynić przez dzień jeden! Nie można już myśleć o żadnej obronie! Do Ojca świętego nie zostanę dopuszczony, tem więcej, że Ojciec święty jest chory!
— Chory, chory — szepnął monsignor Nani ze swym przebiegłym uśmiechem, pełnym słodyczy, oraz ironii. — Ojciec święty jest już znacznie zdrowszy... miałem szczęście widzieć go dzisiaj, tak jak zwykle w środę... Czasami Ojciec święty jest znużony a wtedy zaraz rozchodzi się pogłoska