o jego chorobie, czemu on nie zaprzecza, bo to mu pozwala wypocząć a zarazem rozejrzeć się bliżej w różnych ambicyach i niecierpliwościach niektórych osób...
Piotr był zbyt rozdrażniony, by słuchać uważnie, więc dopowiedział znów dalszy ciąg swych myśli:
— Wszystko skończone... i zrezygnowałem już... Mówiłeś mi, ojcze wielebny, o możliwości cudu, lecz ja w cuda nie wierzę... Jestem pobity w Rzymie, więc powrócę do Paryża i będę walczył w dalszym ciągu... Nie jestem skłonny do poddania się i wierzę mocniej, niż kiedykolwiek, że można świat zbawić miłością... napiszę przeto nową książkę i powiem w niej, na jakim gruncie wzrośnie nowa religia.
Zapanowało milczenie. Nani patrzał na niego swym ostrym jak stal wzrokiem, pełnym rozumu. Wśród ciszy i dusznego gorąca, dobiegały do saloniku rozkołysane takty walca i znów zamarły.
— Mój synu, chciej mi wierzyć, że gniew jest złym doradzcą... Czy pamiętasz, że zaraz po twoim przyjeździe, przyrzekłem ci moje pośrednictwo?... Obiecując, że jeżeli wszystkie twoje usiłowania widzenia się z Ojcem świętym, okażą się bezskutecznemi, to ja popróbuję wtedy doprowadzić cię do stóp jego świątobliwości?...
Widząc, że Piotr egzaltuje się w swej rozpaczy i zwątpieniu, monsignor dodał jeszcze łagodniej:
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/892
Ta strona została uwierzytelniona.