Strona:PL Zola - Rzym.djvu/893

Ta strona została uwierzytelniona.

— Słuchaj mnie uważnie... i nie rozdrażniaj się niepotrzebnie... Ojciec święty niezawsze miewa dobrych doradców... Wielu z pomiędzy nich nie posiada pożądanej trzeźwości sądu i jasności poglądów... Właśnie z tego powodu ostrzegałem cię niejednokrotnie i powstrzymałem od niektórych nierozważnych twoich zamiarów, mogących cię narazić z powodu braku znajomości tutejszych stosunków. Lecz działałem z mojej strony... i przed trzema tygodniami wręczyłem Ojcu świętemu napisaną przez ciebie książkę, prosząc, by raczył ją przejrzeć... Domyślałem się, że nie pozwolono, by ta książka znalazła się przed oczyma Ojca świętego, więc wręczyłem mu ją osobiście. Otóż mam sobie polecone powiedzieć ci, że Ojciec święty w najwyższej swej dobroci wysłuchał moją prośbę i, książkę twoją przeczytawszy, zażądał, byś się przed nim stawił.
Okrzyk radości i podziękowania uwiązł w piersi Piotra i dopiero po chwili mógł szepnąć urywanym głosem:
— Ach, ojcze wielebny!... Ojcze wielebny!...
Lecz Nani powstrzymał go w podziękowaniach i rozejrzał się dokoła z najwyższym niepokojem, jakby w obawie, by ich nie widziano i nie słyszano:
— Sza... sza!... Ciszej, mój synu, to tajemnica... Ojciec święty życzy sobie widzieć się z tobą, bez wiedzy swego otoczenia... Słuchaj więc uważnie... Teraz jest godzina druga w nocy,