Strona:PL Zola - Rzym.djvu/904

Ta strona została uwierzytelniona.

Benedetta, ująwszy obydwie dłonie Piotra, powtórzyła raz jeszcze:
— Jestem bardzo szczęśliwa i z nadmiaru szczęścia nie mogłam usiedzieć w moim pokoju, musiałam tu przyjść, bo serce moje potrzebuje dziś przestrzeni, powietrza, słońca!
Siadłszy znów na rozbitej kolumnie, leżącej w pobliżu sarkofagu, chciała, by Piotr siadł przy niej i śmiała się wesoło, swobodnie, ciesząc się, że może kochać teraz jawnie bez obrazy Boga i ludzi. Zaczęła mówić, marząc głośno bez cienia skrytości:
— Teraz, gdy Kościół unieważnił moje małżeństwo, z łatwością pozyskam rozwód cywilny. Niezadługo będę więc żoną Daria, pobierzemy się na wiosnę, a może prędzej, jeżeli formalności dadzą się przyśpieszyć. Dario wyjeżdża dziś o godzinie szóstej do Neapolu, jego obecność jest tam potrzebna dla uregulowania interesów pieniężnych... Sprzedaliśmy posiadłość, którą tam jeszcze miała nasza rodzina; ten proces kosztował nas bardzo wiele... Lecz mniejsza o to!... Dario i ja jesteśmy teraz szczęśliwi! Niewypowiedzianie szczęśliwi! Pewni, że do siebie będziemy wzajemnie należeć! Za kilka dni, gdy Dario wróci z Neapolu, rozpocznie się dla nas życie prawdziwie rozkoszne, będziemy się ciągle śmiać i będzie nam niezmiernie wesoło! Wróciwszy z balu, nie mogłam zasnąć, bo w głowie roiły mi się projekty, odnoszące się do nowego