Francyi, które rozwinęło obecnie ożywioną działalność, mogącą zniweczyć wszystkie zdobycze stronnictwa liberalno-katolickiego, którego głową był wicehrabia. Zatrwożony położeniem, wicehrabia kładł nacisk w swych listach, by Piotr uczynił kroki dla zjednania przychylności papieża, dla idei korporacyi obowiązkowej rzemieślników, tego zbawczego środka, mającego zabezpieczyć Kościół we Francyi. Przy tej sposobności, wicehrabia raz jeszcze szeroko wyjaśniał, jak dalece byłoby rzeczą szkodliwą, gdyby baron de Fouzas pozyskał oświadczenie się papieża za propagowaniem idei korporacyj dowolnych, żadną organizacyą centralną nieobjętych.
— Tak, tak... otrzymałem list wczoraj i otrzymałem list bardzo obszerny w niedzielę... pragnąłbym módz zakomunikować wicehrabiemu, jaką wieść pomyślną...
I znów twarz Piotra zajaśniała radością, serce mu żywiej w piersi zabiło, na myśl, że dziś, za godzin kilka, podąży do Watykanu i padnie do stóp papieża, który mu nie odmówi zachęty, utrwali go w powołaniu misyi społecznej, jaką przedsięwziął, w chęci wyzwolenia i pocieszenia wszystkich maluczkich nędzę cierpiących.
Piotr nie mógł się dłużej opanować w swej radości i wyjawił swoją tajemnicę rozsadzającą mu serce nadmiarem wesela.
— Upragniona przezemnie audyencya odbędzie się dzisiejszego wieczoru.
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/907
Ta strona została uwierzytelniona.