Strona:PL Zola - Rzym.djvu/910

Ta strona została uwierzytelniona.

i nędzę cierpiących, pragnął ją podbić na korzyść nowych poglądów pełnych współczucia dla istot żyjących, pragnął w niej rozbudzić żądzę odmiany społecznego porządku. Lecz teraz widział, że jeżeli ją zdołał temi kwestyami wzruszyć, to jedynie dzięki okoliczności, że ona sama była nieszczęśliwą, a skutkiem tego skłonną do współczucia względem innych, równie jak ona cierpiących. Obecnie zaś czuła radość w swem sercu, więc mówiła o szczęśliwości dostępnej każdemu; cieszyła się, że już wszystko i wszyscy dostąpili łaski uzdrowienia.
— Szczęście nie zakwitło dla wszystkich — rzekł Piotr, patrząc na nią uważnie.
— Owszem, owszem, dla wszystkich, upewniam, że dla wszystkich! Ty, księże Piotrze, nie znasz naszych biedaków.. Ale wierzaj mi, że niechaj najbiedniejsza dziewczyna z naszego Transtevere posiądzie chłopca, którego kocha, a natychmiast uczuje się najszczęśliwszą na świecie... i jedząc chleb suchy, pijąc tylko wodę, będzie wesoła i promienna jak królowa. Matka, której dziecko ozdrowieje, mężczyzna, który wraca z wojny jako zwycięzca, albo ktokolwiek wygrywający wielki los na loteryi — będzie się czuł szczęśliwy, bo każdemu potrzeba tylko radości starczącej za wszystko.
Piotr nie chciał jej zasmucać zbijaniem tych dowodzeń, nie chciał jej psuć dzisiejszej wesołości roztaczaniem obrazów nędzy fizycznej i moralnej