stołu razem z donną Serafina i z Benedettą. Pokój stołowy był niewielki, dość ciemny, bo okna jego wychodziły na dziedziniec. O tejże samej godzinie, na pierwszem piętrze, jadł obiad kardynał wraz ze swym siostrzeńcem i z don Vigiliem, który zawsze milczał, odpowiadając tylko na pytania. Kuchnie były prowadzone oddzielnie, w osobnych izbach i przez osobną służbę a tylko kredens mieszczący się w olbrzymim pokoju na dole, był do pewnego stopnia wspólny.
Pomimo że pokój stołowy donny Serafiny był niezwykle ponury, dziś panowała w nim wesołość, bo nawet donna Serafina okazała się mniej sztywną, jakby ożywioną wielkiem wewnętrznem szczęściem. Zapewne przeżywała jeszcze teraz rozkosz wczorajszego swego tryumfalnego wejścia pod rękę z odzyskanym, płochym kochankiem i pierwsza zaczęła mówić o wczorajszym balu, chwaląc jego okazałość, chociaż wyznała, że była bardzo skrępowaną obecnością króla i królowej. Opowiedziała, że dzięki zręcznej swej taktyce, uniknęła przedstawienia się tym państwu z Kwirynału. Spodziewała się, że nikt jej nie weźmie za złe, że się pokazała w neutralnym salonie, albowiem ogólnie wiedziano, że jest matką chrzestną Celii, którą serdecznie kocha. Ta okoliczność była dostateczną dla wytłomaczenia jej obecności w dniu zaręczyn Celii. Jednakże donna Serafina musiała mieć jakieś skrupuły, bo zapowiedziała, że zaraz po obiedzie ma zamiar pojechać do Wa-
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/912
Ta strona została uwierzytelniona.