Była uszczęśliwiona ze swego projektu, lecz właśnie w tejże chwili wszedł do pokoju don Vigilio i zapytał z miną wylękłą:
— Czy donny Serafiny tutaj niema?...
— Nie, ciocia wyszła z domu... Ale cóż się stało?...
— Jego Eminencya przyszedł do mnie, prosząc, by donna Serafina zechciała zejść... Bo książę trochę zasłabł wstając od stołu, ale niechaj to pani nie przeraża... to chwilowe osłabienie...
Benedetta krzyknęła, więcej z zadziwienia, aniżeli z przestrachu.
— Jakto?... Dario zasłabł?... Zaraz do niego pójdziemy... Nie chcę, aby chorował, dziś musi nas zawieść na daleki spacer...
Na schodach spotkali Wiktoryę a Benedetta rzekła do niej:
— Chodź z nami, Dario zasłabł, może będziesz tam potrzebna...
Wszyscy czworo weszli razem do komnaty staroświeckiej, będącej sypialnią młodego księcia Boccanera, który tak niedawno przebył tu długie tygodnie, lecząc się z rany zadanej mu nożem. Sypialnię poprzedzał niewielki salonik a po drugiej stronie sypialni była ubieralnia i długi korytarz łączący mieszkanie Daria z pokojami zajmowanemi przez kardynała. Drzwi od kaplicy prywatnej wychodziły na korytarz. Kaplica była pozbawiona wszelkich ozdób, na kamiennej posadzce nie było nawet dywana a ołtarz drewnia-
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/919
Ta strona została uwierzytelniona.