Strona:PL Zola - Rzym.djvu/93

Ta strona została uwierzytelniona.

widzieć swej Benedetty skazaną na męczarnię przebywania w dobrowolnym grobie. Uważała to za zbrodnię przeciwko naturze. Z zadowoleniem dostrzegła, że tenże sam bunt opanował kilka patrycyuszowskich rodzin, które zapominać się zdawały o swej niechęci, szukając sposobu zbliżenia się do dworu Kwirynalskiego. Dlaczegóżby bowiem dzieci miały marnować się w ukryciu z powodu niewygasłych nienawiści swych rodziców?... Objawy w tym kierunku były jeszcze niewyraźne, nieśmiałe, lecz zapalczywość niechęci gasła, stronnictwo czarne zawierało rodzaj przymierza ze stronnictwem białych.
Ernestyna nie zajmowała się polityką, nie znała nawet znaczenia tego wyrazu, natomiast gorąco pragnęła, by jej dziecko żyć mogło swobodnie, po za okropnością głuchej i niemej ciszy pałacu Boccanera, w którym tyle lat konała, nie zaznawszy żadnej radości. Będąc bardzo pobożną i nie chcąc nic przedsięwziąść bez przyzwolenia swego spowiednika, Ernestyna postanowiła zmienić tego, którego miała z rąk swego męża. Wybór jej padł na księdza Pisoni, proboszcza sąsiedniego kościoła pod wezwaniem św. Brygidy. Ksiądz Pisoni miał lat około piędziesięciu, usposobienie łagodne, był dobry i miłosierny, co rzadką bywa cnotą w sferach rzymskich. Z zamiłowaniem zajmował się archeologią a przywiązanie do starych kamieni wyrobiło w nim miłość dla rodzinnego kraju. Krążyły o nim pogłoski, że pomimo swej