Strona:PL Zola - Rzym.djvu/943

Ta strona została uwierzytelniona.

kli z tyłu po za nią, wzruszeni bolesną wielkością tej sceny, Benedetta, blada jak śnieg, wpiła się wzrokiem w Daria, którego nie poznawała, tak był zmieniony, pomarszczony, stary, z cerą koloru ziemi.
Kardynał, widząc, że pośpiech konieczny, odmówił prędko, półgłosem „Credo“.
— Credo in unum Deum...
— Amen — odpowiedział don Vigilio.
Po rytualnych modlitwach, asystent szeptał litanie, błagając nieba by przyjęło duszę człowieka mającego za chwilę stanąć przed obliczem Boga, jeżeli Bóg w najwyższem swem miłosierdziu nie spuści cudu uzdrowienia.
Kardynał, opuściwszy przepisane obmycie palcy, roztworzył puszkę ze świętemi Olejami i tylko jedno uczynił namaszczenie, uwzględniane przez Kościół w razach nadzwyczajnych. Srebrnym drutem położył kroplę na spieczonych, dotkniętych już śmiercią ustach.
— Per istam sanctam unctionem, et suam piissimam misericordiam, indulgeat tibi Dominus quidquid per visum, auditum, odoratum, gustum, tactum, deliquisti.
Ach, z jakiemże gorejącem wiarą sercem, wypowiadał te błagalne wezwania łaski, by miłosierdzie boże zmazało grzechy spełnione przez pięć zmysłów, będących wieczną pokusą dla grzesznych dusz ludzkich! Lecz jeszcze miał nadzieję. A może Bóg karzący i doświadczający