Strona:PL Zola - Rzym.djvu/995

Ta strona została uwierzytelniona.

ści serca twojego! Rzeknij, że cię odgadłem i wyjawiłem skryte myśli twoje, jedyne cele panowania twojego! Wszak się nie omyliłem?... Wszak dlatego padłem u stóp twoich i przemawiam do ciebie głosem serca i duszy mojej, kornie wołając o litość, o dobroć, o sprawiedliwość dla wszystkich cierpiących!
Piotr konać się zdawał z nadmiaru wzruszenia. Padł twarzą na ziemię i szlochał, jęcząc, uniesiony powodzią uczucia. Serce mu pękało, ujawniając tajniki swoje. Szlochał namiętnie, porywczo, bez końca, szlochał z głębi całej swej istoty i jeszcze z głębi istot innych, za tych zbolałych, tych nędznych, tych ze wszelkiego dobra wyzutych i cierpiących, których krew i życie są tylko bólem i nieustającą katuszą. Leżąc u stóp nieruchomego i milczącego papieża, był wyrazem nędzy płaczącej ludzkości.
Leon XIII przedewszystkiem lubił sam mówić i musiał panować nad sobą, by zmusić się do słuchania, gdy inni mówili. Już dwukrotnie uniósł jedną ze swych bladych rąk, by przerwać zapalczywe słowa Piotra, lecz zadziwiony i do pewnego stopnia zaciekawiony jego egzaltacyą, dozwolił mu się wypowiedzieć. Nawet nieco krwi napłynęło do alabastrowej twarzy papieża, zróżowiły się lekko jego usta i policzki, a oczy jeszcze żywszego nabrały blasku. Gdy głos Piotra zdławiły łzy i papież ujrzał go leżącego