Zamilkł, jakby chcąc dać Piotrowi możność odpowiedzi. Lecz Piotr milczał, zdając sobie z przerażającą jasnością sprawę, że papież rzeczywiście był obowiązany tak mówić a nie inaczej. Wszak rozczarowania, jakich doznał w Rzymie, już w połowie uśmierciły jego wiarę w możność powrotu do pierwotnego chrystyanizmu. Przypomniał sobie, jak przejęty myślą o pięknie, które promienieć będzie od przedstawiciela Boga na ziemi, gdy ograniczy się wyłącznie na władzy duchowej i uciekł jak szalony z bazyliki świętego Piotra, słysząc krzyk tłumu: „Eviva papa el re!“ Ach, ten krzyk; by go niesłyszeć piął się coraz wyżej i wyżej aż na szczyt olbrzymiej kopuły, z której znów ujrzał starodawny Rzym obstający zawsze za wszechwładzą i purpurą. Poczuł, iż tutaj, w tym Rzymie cezarów, których spadkobiercami uznają się papieże, trwa i trwać będzie ich dążność odzyskania władzy świeckiej i rozszerzenia jej na świat cały, Nowy Rzym, ten Nowy Rzym, o którym marzył, mógł powstać, lecz po za obrębem Starego Rzymu, w którym katolicyzm się zorganizował, panował i chce pozostać. Chrystyanizm mógł się rozbudzić, lecz w odległej jakiej ziemi, a może to nastąpi równocześnie z chwilą, gdy katolicyzm konać będzie w Rzymie, gdy kopuła bazyliki runie, jak przed wiekami runęła świątynia Jowisza na Kapitolu.
Po chwilowem milczeniu, Leon XIII mówił dalej:
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/999
Ta strona została uwierzytelniona.