Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1875).djvu/452

Ta strona została przepisana.

Cały salon sypnął rzęsiste oklaski. Felicya zaledwo mogła oddychać ze wzruszenia. Granoux zwykle milczący, w zapale wylazł na krzesło powiewając serwetą wypowiadał mowę, która zginęła we wrzawie. Żółty salon tryumfował. Był w malignie.
Lecz wstążeczka przesunięta przez dziurkę od guzika, nie była jedyną plamą czerwoną w zwycięztwie Rougon’ów. W sąsiednim pokoju, leżał jeszcze but w krwi umaczany. Świece jarzące się przy zwłokach Peirotte’a po drugiej stronie ulicy, w ciemności błyszczały czerwono jak rana otwarta. Zdała także, w głębi równiny św. Mittra, ścinała się krwi kałuża.

KONIEC.