ślonego stanu. Byliby gotowi rzucić się w objęcia sułtana, gdyby sułtan chciał Francyę ratować od anarchii.
Kiedy w żółtym salonie postrach się zwiększał, margrabia mówił Felicyi do ucha:
— Słuchaj, mała, owoc już dojrzał... ale trzeba żebyście stali się pożytecznymi.
Felicya, wiedząc zawsze z listów Eugeniusza o biegu wypadków i o blizkiem już przesileniu, bardzo dobrze zrozumiała, że wypada być pożytecznymi, ale jak? Poradziła się nareszcie margrabiego.
— Wszystko zależy od obrotu rzeczy — rzekł staruszek. — Jeżeli departament będzie spokojny, jeżeli jakie powstanie nie przestraszy plassańczyków, trudno wam będzie wyjść na wierzch i oddać usługę nowemu rządowi. W takim razie radzę wam siedzieć spokojnie w domu i czekać na dobrodziejstwa Eugeniusza. Lecz jeżeli lud się poruszy i nasi kochani mieszczanie przestraszą się — będzie sposobność do odegrania ładnej roli... Tylko, że twój mąż jest trochę za ciężki.
— To nic! Już ja go rozruszam. Jakże margrabia myśli, czy departament powstanie?
— Jestem tego prawie pewny. Może Plassans, się nie ruszy, ale z pewnością małe miasteczka i wsie, gdyż tam odbywa się oddawna agitacya republikańska. Jeżeli wybuchnie zamach stanu, usłyszymy że zadzwonią na alarm w całej okolicy od lasów Seille aż do wyżyny Sainte-Roure.
Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/110
Ta strona została uwierzytelniona.