jątku rodzinnego, tymczasem na mocy zagrabionego mienia, udaje teraz pana. Zacząwszy mówić w tym przedmiocie, dochodził do szaleństwa. Kończył zawsze okrzykując: „Gdyby mój brat był tam, gdzie powinien być, jabym był kapitalistą!“ Gdy go pytano, gdzie brat powinien być? — odpowiadał strasznym głosem: „Na galerach“.
Podczas kiedy Rougonowie gromadzili koło siebie konserwatystów i nabierali pewnego wpływu w mieście, nienawiść jego wzrastała coraz bardziej. Znany salon żółty, stał się w opinii gości kawiarnianych siedliskiem łotrów i złoczyńców, co wieczór przysięgających, że lud wymordują. Macquart rozpowiadał, aby lepiej podburzyć łakomców przeciw Piotrowi, że dawny kupiec oliwy nie był biednym, jak mówił, że tylko skrywał pieniądze przez skąpstwo i obawę. Jego taktyka polegała na podburzaniu ubogich za pomocą kłamliwych opowieści, w które sam w końcu uwierzył. Osobiste żądze i chęć zemsty pokrywał mniemanym patryotyzmem a tak był niewyczerpany i takim grzmiącym prawił głosem, że nikt wówczas nie śmiał wątpić o jego przekonaniach.
W gruncie rzeczy, wszyscy członkowie tej rodziny żywili wściekłe i brutalne żądze. Felicya, rozumiejąc dobrze, że zapał Macquarta pochodził tylko z tajonej zazdrości i gniewu, byłaby chętnie okupiła jego milczenie. Nieszczęściem, brakło jej pieniędzy, nie śmiała zaś wciągnąć go do niebezpiecznej stawki, którą jej mąż rozgrywał. Antoni
Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/154
Ta strona została uwierzytelniona.