pracowitość i statek. Z okrutnem wyrachowaniem wynajdywał różne kłamstwa, by boleść zadać jego sercu; gdy dopiął celu i widział, że jest dostatecznie rozjątrzonym, zaczynał wtedy mówić o polityce.
— Słyszałem z pewnego źródła — rzekł, głos zniżając — że Rougonowie nad czemś spiskują.
— Cóż to takiego? — pytał Sylweryusz.
— Jest zamiar pojmać jednej nocy wszystkich dobrych obywateli i wsadzić ich do więzienia.
Z początku siostrzeniec nie dowierzał, ale jak zaczął przytaczać dzień i godzinę, wszystkie okoliczności, w jakich spisek ma być wykonany, mówić o ułożonej liście, o nazwiskach na niej pomieszczonych, dał się w końcu złapać i wołał w uniesieniu:
— Trzeba zniszczyć ich wpływy, inaczej kraj zdradzą. Cóż oni chcą zrobić z obywatelami, których mają aresztować?
— Co z nimi zrobią? — odpowiadał Macquart — roztrzelają ich gdzie w rowie. Nie będą to pierwsi zamordowani; idź tylko w nocy po za pałac sprawiedliwości a usłyszysz strzały i jęki...
— Ach podli! — powtarzał przerażony Sylweryusz.
Zwykle Fina i Gerwaza szły spać, kiedy wuj i siostrzeniec zajmowali się głęboką polityką i do północy komentowali wiadomości z Paryża, lub obrót zbliżającego się starcia. Macquart wychylał kieliszek za kieliszkiem, dodając sobie ducha, ale nie mógł młodzieńca namówić do wyprawy przeciw Rougonom. Sylweryusz odwoływał się tylko
Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/176
Ta strona została uwierzytelniona.