powołując się na swoje stanowisko mera, chciał mówić, tenże sam właściciel z Palud przerwał mu stanowczo:
— Jesteś pan urzędnikiem władzy upadłej, przychodzimy właśnie usunąć cię z urzędowania.
Komendanta Sicardot mocno jątrzył widok strzelb i kos improwizowanych żołnierzy; przygryzając wąsy, tłumił głośne złorzeczenia, lecz gdy usłyszał, że jakiś jegomość w cywilnem ubraniu śmie mówić o złożeniu mera z urzędu, nie mógł się dłużej powstrzymać i zawołał głośno:
— A łotry! Gdybym tylko miał czterech żołnierzy i kaprala, zarazbym zeszedł na dół, by was nauczyć rozumu.
Nieoględne te wyrazy, wnet rozwiązały położenie. Tłum rzucił się ku bramie ratusza i w jednej chwili ją wysadził; rozbrojono następnie gwardzistów; przyaresztowano mera i obecnych urzędników. Sicardot, który odmówił oddania szpady, uszedł skutków oburzenia, tylko za wstawieniem się naczelnika z Tulettes, człowieka bardzo rozważnego. Opanowawszy ratusz, powstańcy odesłali jeńców do kawiarni na placu targowym, gdzie pozostali pod strażą.
Armia powstańcza byłaby ominęła Plassans, gdyby dowódcy nie osądzili, że potrzebuje kilku godzin odpoczynku i pożywienia. Zboczyli więc z drogi, która ich wiodła wprost do punktu zbornego i to mylne rozporządzenie stało się powodem ich zguby.
Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/184
Ta strona została uwierzytelniona.