Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/191

Ta strona została uwierzytelniona.

des nazwał go po cichu „głupcem“ i cofnął się czemprędzej, z obawy, by mu niepowierzono straży miasta, co uważać należało za stanowisko zbyt niebezpieczne.
Powstańcy nie mieli nadziei zatrzymania Plassans w swojej mocy, wiedzieli, że miasto zbyt jest przejęte duchem reakcyjnym. Nie kusili się nawet ustanowić tymczasowej komisyi, jak w innych miejscach. Byłoby więc wszystko odbyło się spokojnie, gdyby nie Macquart, który oświadczył gotowość utrzymania Plassans w posłuszeństwie, byleby mu pozostawiono ze dwudziestu ludzi odważnych. Gdy zgodzono się na jego życzenie, udał się natychmiast do ratusza i zajął go. Tymczasem powstańcy, przeszedłszy przez ulicę Sauvaire, wyszli bramą Wielką, pozostawiając za sobą ciszę i pustki na ulicach które przed chwilą wypełniali głośną wrzawą. Mietta nie chciała wesprzeć się na ręce Sylweryusza, szła prosto i śmiało, trzymając chorągiew w obydwóch rękach, aczkolwiek mroźne powietrze ścinało jej palce.