wobec tak groźnych okoliczności, ta garstka ludzi opłakiwała upadek swojej wiary, rozwianie snów swoich. Niektórzy z nich, złorzecząc Francyi całej, rzucając broń, siadali przy drodze z postanowieniem oczekiwania tam śmierci od kul żołnierskich, by pokazać światu jak giną republikanie!
Chociaż biedni powstańcy oczekiwali już tylko śmierci lub wygnania, mała ich liczba opuściła szeregi. Łączyła ich solidarność godna naśladowania. Gniew cały zwrócił się na dowódców. Dopuszczono się ważnych błędów; teraz jeszcze mała kolumna nieznająca karności ani porządku, pozostawiona pod rozkazami ludzi chwiejnych, pod osłoną zaledwie kilku pikiet, była wystawioną na pastwę pierwszego oddziału wojska, które nadejść miało.
Powstańcy pozostali jeszcze dwa dni w Orchères, wtorek i środę, tracąc czas, pogorszając swe położenie.
Dowódca ów, człowiek przy pałaszu, którego Sylweryusz pokazywał swej towarzyszce na drodze plassańskiej, wahał się, przygnębiony straszną odpowiedzialnością jaka na nim ciążyła. We czwartek stanowczo osądził, że pozycya w Orchères była nie do wytrzymania. O godzinie pierwszej wydał rozkaz do wymarszu i zaprowadził małą armię na wzgórza Sainte-Roure. Sainte-Roure było w istocie stanowiskiem niezdobytem, gdyby kto umiał je obronić. Domy piętrzą się na stoku góry; za miastem ogromne skały zakrywają horyzont; innego
Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/238
Ta strona została uwierzytelniona.