Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/240

Ta strona została uwierzytelniona.

Ludność z miasteczek i wsi na głos drwala zbierała się i formowała pod wiązami, przedstawiając z pozoru wszystkie prawidła strategiczne, ale w gruncie rzeczy stanowiąc tylko masę, która stała tam, by zagrodzić drogę lub umrzeć.
Plassańczycy znajdowali się po środku heroicznego batalionu, czerwony płaszcz Mietty zdaleka się uwidoczniał pomiędzy szaremi ubiorami powstańców.
Przez chwilę zapanowała zupełna cisza. W oberży „la Mule-Blanche“ pokazał się Peirotte; chciał coś mówić i dawał jakieś znaki.
— Odejdź pan od okna, zamknij je — krzyknęli powstańcy, inaczej zginiecie.
Okiennice pozamykano natychmiast i zaraz dał się słyszeć miarowy krok zbliżających się żołnierzy. Szli pod górę ku esplanadzie, bagnety coraz bliżej się jeżyły. W pamięci Sylweryusza w owej chwili uprzytomnił się żandarm, którego krew obryzgała mu ręce; wiedział od kolegów że Rengade żyje, tylko oko utracił; nie myślał o nim od wyjścia z Plassans, ale teraz straszny obraz tego człowieka z zakrwawioną twarzą, stanął przed oczyma duszy jego; zaczął się obawiać, aby mu to widzenie odwagi nie odjęło. Ściskał karabin, pragnąc co najprędzej dać z niego ognia.
Bagnety zbliżały się zwolna, ale bezustanku. Gdy głowy żołnierzy dosięgały już brzegu esplanady, Sylweryusz spojrzał na Miettę. Stała nieporuszona przy swojej czerwonej chorągwi. Wspina-