no o ambitne dążności, nie pokażę się na ratuszu inaczej, tylko wezwany przez współobywateli.
Granoux i Roudier oświadczyli, że Plassans nie będzie niewdzięcznem; wszakże wszyscy wiedzą, że to on miasto ocalił. Każdemu wiadomo, co zrobił dla stronnictwa porządku: salon żółty zawsze otwarty dla przyjaciół władzy, szerzenie dobrych zasad po wszystkich cyrkułach, pomysł urządzenia składu broni, nadewszystko noc dzisiejsza, pełna z jego strony heroizmu i poświęcenia.
Granoux zapewnił, że z góry już jest pewien uznania i wdzięczności panów radców municypalnych. Dodał nakoniec:
— Nie ruszaj się pan ze swego mieszkania, ja tam wkrótce przybędę, by pana w tryumfie przyprowadzić na ratusz.
Roudier od siebie oświadczył, że pojmuje dobrze i ocenia takt, tudzież skromność przyjaciela. Nikt zresztą nie posądziłby go o ambicyę, przeciwnie, jego delikatność jest dla każdego widoczną, skoro bez woli współobywateli nie chce sięgać po żadną godność. Postępowanie takie jest zacne, szlachetne, wzniosłe.
Rougon spuścił głowę skromnie pod gradem pochwał, sypiących się na niego.
— Ależ panowie — protestował — to nad moje zasługi!...
Słowa obywateli, z których jeden stał po jednym jego boku, drugi po drugim, mile go łechtały.
Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/259
Ta strona została uwierzytelniona.