Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/270

Ta strona została uwierzytelniona.

Wzruszenie było ogólne; obecni patrzyli z poszanowaniem na bohatera. Słyszał, jak mu kula przeleciała koło ucha! Żaden przecież ze znajdujących się tam obywateli nie mógł tego o sobie powiedzieć. Felicya, dla powiększenia powszechnego rozczulenia, rzuciła się mężowi w objęcia; ale on uwolnił się czemprędzej z uścisku i zakończył opowiadanie bohaterskim frazesem, którego sława przechowała się w mieście Plassans:
— Fuzya strzela, słyszę gwizdnięcie koło mego ucha i paf! — kula rozbija lustro pana mera!
Prawdziwe nastąpiło zamieszanie. Tak piękne lustro! Czy to podobna! Nieszczęście, jakie spotkało lustro, zrównoważyło na chwilę heroizm Rougona. Przynajmniej z kwadrans mówiono o lustrze, litowano się nad niem, jak nad osobą żyjącą, ugodzoną w samo serce. Gwar wypełnił żółty salon, powtarzano sobie wzajemnie usłyszane historye, nie mogąc się uspokoić. Od czasu do czasu jeden z panów odłączał się od grupy, by zapytać trzech bohaterów o prawdziwą wersyę jakiego faktu w sporze będącego; ci prostowali go z dokładnością arcydrobiazgową, czując, że mówili dla historyi.
Z tem wszystkiem, Rougon i jego dwaj adherenci oświadczyli, że rada czeka na nich w ratuszu. Pożegnano się w milczeniu, wyrażającem poważanie. Granoux, nadęty swoją ważnością, wziął pod rękę Roudiera, mówiąc, że już od 36 godzin jest