Arystydes nic nie odpowiedział, ale wstając zrobił poruszenie, jakie naprzykład mógłby zrobić Cezar, zdecydowany na przebycie Rubikonu. Nie obowiązał się żywem słowem; gdy miał odejść, matka odwiązała mu chustkę z ręki.
— Przedewszystkiem zrzuć to — rzekła — wystawiasz się na śmieszność.
Syn zgodził się na to w milczeniu; odwiązany fular złożył starannie i schował do kieszeni. Ucałował matkę, mówiąc:
— Do jutra!
Rougon tymczasem obejmował ratusz urzędownie w swoje posiadanie. Pozostało tylko ośmiu radców municypalnych; reszta znajdowała się w ręku powstańców wraz z merem i dwoma adjunktami. Tych ośmiu dostojników tej samej dzielności umysłowej, co Granoux, pocili się ze strachu, gdy ten im wyjaśniał krytyczne położenie miasta. Żeby zrozumieć pośpiech, z jakim przyjęli nowego mera, potrzeba znać poczciwców, składających radę miejską małych miasteczek. W Plassans mer rozporządzał głowami baraniemi, ludźmi, którzy nic nie rozumieli i na wszystko się zgadzali; gdy jego zabrakło, maszyna byłaby się rozprzęgła, gdyby kto sprężyn nie pochwycił. Rougon więc siłą okoliczności wyszedł na samowładnego rządcę miasta; dziwne przesilenie, oddające władzę w ręce człowieka zszarzanego imienia, któremu w wigilię dnia tego żaden ze współobywateli nie byłby pożyczył nawet stu franków.
Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/276
Ta strona została uwierzytelniona.