niczem nieuzasadniony. Obywatele, nasyceni tryumfem, zaczęli obawiać się odwetu ze strony powstańców. Rougon zmieszany przyśpieszał kroku. Przechodząc około kawiarni, w której zbierali się drobni kapitaliści z Nowego Miasta, posłyszał następujący urywek rozmowy:
— Panie Pieon — mówił ktoś grubym głosem — musisz wiedzieć o tem, że pułk, którego się spodziewano, nie przybył.
— Ależ żadnego pułku się nie spodziewano — kwaśno odpowiedział zapytany.
— Przepraszam, czyś pan nie czytał proklamacyi?
— Czytałem. Prawda, że przerzeka iż porządek będzie utrzymany siłą, w razie potrzeby.
— Widzisz pan, siłą... to się rozumie siłą zbrojną.
— Więc cóż z tego?
— Zachodzi tutaj obawa, że opóźnienie się pułku nie jest naturalnem. Skoro nie przybywa, chyba go powstańcy rozbili.
Na taki wniosek, powstał szmer w kawiarni, malujący poruszenie i obawę. Rougon miał ochotę wejść, by powiedzieć tym mieszczuchom, że proklamacya wcale nie obiecywała żadnego pułku, że nie należy przekręcać tekstu i robić niestworzonych plotek. Lecz sam nie był pewny w niespokojności, jaka go ogarniała, czy także nie liczył na przybycie wojska? I jemu jakoś dziwnem się wydało, że nie widać ani jednego żołnierza. Przy-
Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/280
Ta strona została uwierzytelniona.