dochodziły od kilku dni, z powodu, że powstańcy, przewłócząc się, przerywali komunikacyę; Plassans zostało odcięte od reszty Francyi. Czuło, że się znajduje wśród kraju buntowniczego; wszakże dochodziło do niego dzwonienie na alarm i słowa marsylianki. Miasto drżące i zapomniane sądziło, że je przyobiecano jako zdobycz dla zwycięzców. Upatrywało tylko, czy bluzy się zbliżają, czyli też mundury.
Żadna pewnie podprefektura nie doznała skonu tak długiego i równie bolesnego.
Około godziny 2-ej wieść się rozeszła, że zamach stanu się nie powiódł, że książe-prezydent dostał się do warowni Vincennes, że Paryż jest w ręku krańcowej demagogii, że zwycięzka armia powstańcza zajęła Marsylię, Tulon, Draguignan, tudzież całe południe, że powstańcy przyjdą wieczór i wyrżną Plassans.
Miasto wysłało deputacyę do ratusza z żądaniem, by komisya tymczasowa kazała bramy pootwierać, gdyż ich zamykanie mogło tylko rozdrażnić powstańców. Rougon, aczkolwiek głowę tracił, bronił jednak swego rozporządzenia, uważając je za najchlubniejszy czyn administracyi. Gdy deputacya zagadnęła go, gdzie jest pułk przyrzeczony, wyparł się stanowczo, że żadnego pułku nie obiecywał. Przestrach, panujący w mieście, główne miał źródło w niestawieniu się owego pułku. Ludzie dobrze powiadomieni oznaczali dokładnie miejsce, w którem żołnierze śmierć ponieśli.
Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/290
Ta strona została uwierzytelniona.