mię rujnować dla swego bękarta?“ Spragniona spokojności, opuściła Antoniego. Piotr, zawsze unikający zajść jawnych i środków gwałtownych, udał zmartwionego przy odejściu brata. Tłomaczył się, że rok był zły, brakło pieniędzy, chyba wypadałoby sprzedać część gruntu, co byłoby początkiem ruiny, i t. d. W końcu dał słowo Antoniemu, że w roku następnym wykupi go. Antoni, otumaniony, opuścił dom z dość dobrą miną.
Urszuli pozbył się sposobem jeszcze mniej spodziewanym. Czeladnik od kapelusznika z przedmieścia, nazwiskiem Mouret, pokochał się w bladej dziewczynie, uważając ją za równie zajmującą, jak panny z cyrkułu św. Marka, i ożenił się z nią. Było to szalone małżeństwo z miłości. Urszuli wielce dogadzała sposobność porzucenia domu, w którym pobyt brat starszy czynił niemożliwym. Matka, zatopiona w swoich rozkoszach, była obojętną na wszystko, zresztą pochlebiała sobie, że Piotr, gdy już nie będzie miał powodów do niezadowolenia, przestanie ją dręczyć i pozwoli jej żyć na swój sposób. Po ślubie, Mouret przeniósł się z żoną do Marsylii, widząc że matce żoninej nikt dobrego słowa nie daje. O posagu nie wspomniał ani słowa; kiedy Piotr, zadziwiony taką bezinteresownością, sam rozpoczął rozmowę w tym przedmiocie, wymawiając się, że jest w trudnem położeniu i siostrze nic dać nie może, Mouret odpowiedział, że woli zapracować na utrzymanie domu i nic nie żąda. Rougona to postępowanie zaniepokoiło; przypuszczał, że kryje jakąś zasadzkę.
Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/58
Ta strona została uwierzytelniona.