Od samego początku ogłoszenia Rzeczypospolitej, margrabia był czynnym agentem stronnictwa wstecznego w Plassans. Ruchliwy człowieczek, który spodziewał się wiele zyskać na powrocie monarchy prawowitego, gorliwie pracował nad zwycięztwem jego sprawy. Kiedy bogata szlachta z cyrkułu św. Marka zasypiała w niemej rozpaczy, nie chcąc może narażać się na nowe wygnanie, on siał propagandę i werbował prozelitów. Był bronią w niewidzialnem ręku, która rękojeść w dłoni trzymała. Odwiedziny jego u Rougonów stały się codziennemi. Potrzebował centrum operacyjnego. Ponieważ jego krewny de Valqueyras, wzbronił mu wprowadzać do swego domu stowarzyszonych, obrał na ten cel żółty salon Felicyi. Niebawem w Piotrze znalazł szacownego pomocnika. Nie wypadało mu osobiście popierać w starym cyrkule sprawy legitymistycznej, zostałby wygwizdany. Przeciwnie, Piotr mógł nauczać ludzi pomiędzy którymi żył, mówił ich językiem, i znał ich potrzeby. Stał się więc nieodzownym. W niespełna dwa tygodnie, Rougoni zostali zupełnymi rojalistami. Margrabia, widząc taką gorliwość, krył się za Piotra; pocóż miał jawnie występować, skoro człowiek o barczystej postaci, bierze na ramiona wszystkie niedorzeczności stronnictwa. Pozwolił więc na to, żeby Piotr się nadymał i pysznił ze swojego znaczenia i tylko stosownie do potrzeby, popychał go naprzód lub odciągał napowrót.
Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/85
Ta strona została uwierzytelniona.