Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/143

Ta strona została przepisana.

Hourdequin, silny, barczysty jak chłop, był zawsze despotycznym władzcą dla swej służby. Nawet za życia żony zalecał się do wszystkich dziewek, uważając ich uległość za rzecz mu należną, nie zobowiązującą go do niczego. Wiejskie dziewczęta, oddane do miasta, zdołają niekiedy zachować swoją niewinność, ale żadna z tych, które przyjmują służbę we dworze nie uniknie natarczywości parobków lub samego dziedzica. Pani Hourdequin żyła jeszcze, gdy Jakóbka przez litość została wziętą do Borderie: przywlokła się tu, zbita przez ojca, starego pijaka a tak chuda, że przez łachmany widać było jej kości. Wszyscy chłopcy we wsi wyśmiewali się z jej brzydoty, nazywając ją potworem. Chuda, nie wyrośnięta — wyglądała zaledwie na lat piętnaście, chociaż kończyła już osiemnasty rok. Pomagała służbie dworskiej, używano ją do najcięższych posług, zmywała naczynia, wymiatała gnój, doiła krowy, wiecznie brudna, jakby rozmyślne posmolona.
Każdy parobek uważał ją za swą własność, raz nawet gdy schodziła do piwnicy, dziedzicowi, który dotąd nie raczył nigdy spojrzeć na nią, przyszła chętka podokazywania z tą brudną dziewuchą, ale ona drapała go, gryzła i broniła się tak mężnie, że zmuszony był puścić ją. Od tej chwili los jej zapewnionym został. Opierała się jeszcze przez pół roku, oddawała mu się stopniowo, odsłaniając