Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/15

Ta strona została skorygowana.

W tem wśród cichego i spokojnego powietrza rozległy się trzy uderzenia dzwonu, wzywającego na Anioł pański.
— Jakto?!.. już południe! — zawołał Jan. — Dalej, spieszmy się.
Obejrzał się i spostrzegłszy Zuzulę w polu:
— Patrz no! — dodał — toć twoja krowa weszła w szkodę. Gdyby ją tak kto zobaczył!... Byłaby dopiero bieda!... Czekaj, złodziejko! już ja cię uczęstuję!...
— Et! dajcie pokój — rzekła Franusia, zatrzymując go. — Ten kawał gruntu do nas należy... Ta szelma na swojem mnie przewróciła... Cały pas wzdłuż drogi, aż do Rognes należy do naszych. Ztąd po tamten aż kamień — to nasze, potem obok — to grunt wuja Fouan a tamto dalej — to ciotki, co ją Wielką nazywają.
Mówiąc to i pokazując ręką udziały na polu, sprowadziła jednocześnie krowę na ścieżkę i dopiero w chwili, gdy znowu wzięła w rękę postronek przypomniała sobie, że wypada podziękować Janowi.
— Z tem wszystkiem jednak, wam się odemnie jak świętemu świeczka należy... Dziękuję, dziękuję serdecznie, kapralu!
Poszli tedy drogą a raczej wązką ścieżką, ciągnącą się wzdłuż doliny, aż do załamku, od którego drożyna w pola się zwracała. Ostatnie dźwięki południowego pozdrowienia Maryi przebrzmiały w powietrzu, tylko kruki krakały nie-