A wstawajże jagódeczko,
Póki nie zejdzie słoneczko,
Bo jakby cię w śnie zastało,
Mocnoby się sfrasowalo.
Słabe w gosposi nadzieje,
Co śpi jeszcze gdy kur pieje,
A wstawajże w równe nogi,
Bo cię wita dzionek błogi.
Twój Jaś jak rozmaryn świeży,
Wnet stęskniony tu przybieży,
Jak cię zastanie w pościeli,
To się zbliżyć nie ośmieli.
Ubrał się pięknie, na konia siędzie,
U ciebie Maryś zaraz Jaś będzie,
Oj masz miłego, chłopca dziarskiego,
Co się samego djabła nie zlęknie.
Chłopiec to krzepki, znają go lasy,
Chodził z niedźwiedziem nieraz w zapasy.
Strzelać on strzela, nigdy nie myli,
Jeno do Maryś śpieszyć mu najmilej.
Tam u dunaju, u bystrej wody,
Biała rybeczka pływa,
Tam Marysieńka, tam młodziusieńka,
Białe liczko umywa.
I przyszła do niej matuleńka jej,
Idź Marysiu do domu,
Masz ci tam gości, pełne światłości,
Niema ich przyjąć komu.
Marysia stała odpowiedziała:
Jeszczem liczka nie myła,
Niema miłego Jasieńka mego,
Com ja go polubiła.
Marysia stała, odpowiedziała.
Jużem liczko umyła,
Bywaj mój Jasiu, bywaj mój miły.
Ciebiem ja wygłądała.
Druchneczki moje co mnie ubieracie,
Pierścionki moje co mnie uwieracie,
Warkoczku złoty co ciężysz na głowie,
Rozplotąć ludzie, nic mi już po tobie.
A na krakowskiej dziedzinie,
Stoi jabłonka w dolinie,
Pod nią dziewczyna siedziała,
Złoty warkoczyk czesała.
O mój warkoczku złocisty,
Urosłeś ci mi rzęsisty,
Urosłeś ci mi po mój pas,
Na mojej matki ciężki płacz.
A w tym pokoiku,
W zielonym gaiku,
Złoty kamień, złoty kamień,
Nadobna Marysia,
Siedzi na nim, siedzi na nim,
Koszulki se przymierzała,
Pani matka z panem ojcem,
Spoglądała, zapłakała.
A w tym pokoiku,
W zielonym gaiku,
Złoty kamień, złoty kamień,
Nadobna Marysia,