Strona:PL Zygmunt Gloger - Trzej rycerze.djvu/06

Ta strona została uwierzytelniona.

Wszak ocalić ją pora. —
A wtem trzeci już skoczył
W czarną głębię jeziora.
Dzika odchłań się pieni,
Piana srebrzy głębinę,
Chciał ocalić dziewczynę,
Za nią zginął w bezdeni.
Oj nie zginął on wcale,
Gdy jeziora wrą fale,
A otchłań drżeć się zdaje;
Jego rumak dno zmąca,
On odpiera, roztrąca
Wodnych duchów tam zgraje.
Takich bojów nie znali
I rycerze już sami,
Tylko starzy mawiali,
Czem są boje z duchami.

Znowu cisza wokoło,
Drzemią w cichym śnie fale,
Księżyc srebrne swe czoło,
W czystym kąpał krysztale.
Rumak na brzeg wypłynął,
Cały znojny, przybrany
W wodne zielska i piany,
A pan jego? — pan zginął.
Gdzie nad brzegiem głębiny,
Szumią trawy, łoziny,
Tam koń jeźdźca młodego,
Stał i czekał na niego.
Próżno czekasz w ustroni,
Choćbyś długie stał lata,
Kto dno ujrzy w tej toni,
Ten nie ujrzy już świata.

Wtem szmer słychać wśród wody;
Czy to rybki igrają?
Czy to duchy pląsają?
Czy to rycerz sam młody?
Ani rybki igrały,
Ani duchy pląsały,