Strona:PL Zygmunt Gloger - Trzej rycerze.djvu/07

Ta strona została uwierzytelniona.

Głos to jego stłumiony,
Z szmerem fali złączony:
— Próżno w tej tu ustroni,
Stałbyś koniu mój lata,
Kto dno ujrzał tej toni,
Ten nie ujrzy już świata.
Woda serce wystudzi
I do świata i ludzi,
Słonko jemu nie świeci
Do całego już wieka,
Z nieba gwiazdka gdzieś zleci,
Ona gwiazdka człowieka.
Już cię karmić nie będę,
Ni u zimnej krynicy
Czystą wodą napoję,
Ani dzielnie dosiędę,
Ani w jasnej zbroicy
Nie pojadę na boje.
Wracaj koniu do domu,
Droga do dom ci znana,
A tam będzie dać komu
I obroku i siana.
Lecz gdy staniesz przed chatą,
Powiedz mojej macierzy,
Żem wziął żonę bogatą,
Cudnej krasy dziewicę;
Może temu uwierzy
I przeminą tęsknice.

Koń zatętnił kopyty,
Macierz z chaty swej bieży,
I przed wrota wypadła,
Patrzy, oczom nie wierzy,
Rumak stanął jak wryty,
Macierz jak chusta zbladła,
Łez wytrysły jej strugi,
Woła: gdzież mój syn młody!?

Syn nie wróci czas długi,
Bo weselne ma gody.
A ta jego dziewica