Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/103

Ta strona została przepisana.

mion, nóżek; wstążką piersi, główkę, szyję obwiązuje i odejmując, zważa pilnie na długość i szerokość. Z ostatków dawnej carskiej pychy, giezłeczko lamowane srebrem na trupa uszyła Maryna.
Nie łatwo odziać niem skościałe członeczki, nachyla się matka, całuje zimne powieki: — Pozwól, niechaj matka Carowa ciebie, dziedzicu Dymitra, ubierze jako na cię przystało. W jednym grobie i ty i nasze państwo legniecie razem, na wieki synu mój, synaczku mój drogi. — I chwyta za rączkę, rączka gdyby z marmuru, i tchnieniem stara się ją rozmiękczyć, i twarz pociera i trze piersi, a kiedy się zmęczy, znów całuje, przyciska i prosi.
Wreszcie suknią błyszczącą przyoblekła syna, i zaraz do nowej bierze się roboty, z czarnej szkatuły wyjmuje koronę, nad płomieniem trzyma — a kiedy złota oprawa topić się zaczyna, odrywa z niej szafiry, dyamenty, rzuca w popioły gdyby iskry nowe, potem coraz to okrąg ścieśnia i niekiedy przykłada do skroni dzięcięcia; ale jeszcze za duża, więc znów nad ogniem ją topi i sztyletem wygina; teraz już pasuje mu do skroni. Następnie rząd pereł nawlecze, i zawiesi u szyi wraz z krzyżykiem rażącego blasku.
Uśmiech smętnej rozkoszy na chwilę usta poruszył, kiedy go ujrzała otoczonym mnogiemi połyski: chwała Kremlinu, jak wspomnienie dzieciństwa we śnie dorosłego męża, myśl jej drasnęła; złożyła ciało na pościeli z mchu i marząc, że śpi jej Carewicz, naciesza się okazałością jego.
Ale śmierć na twarzyczce szydząc z kamieni i pereł, ze złota i srebra, na przekor ich barwom, sine plamy coraz głębiej wyciska. Kroki wchodzącego męża ocknęły ją z dumania. — Dopełniają się losy Igora — twoje pójdą za niemi, rzekł głosem pełnym stałości. Dziś ostatni moi towarzysze polegli, kilku ranami okrytych zostawiłem w jaskiniach po drodze. Ah! ty płaczesz moja luba?