Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/117

Ta strona została przepisana.

Modlitwa Hetmana krótką, była: w pokorze schylił czołoj dłonie ścisnął, gorąco prosił o przebaczenie w duchu, ale mało słów wyrzekł, jako przystało na żołnierza, co przewalczył życie i pacierzy zapomniał wśród bojów.
A kiedy powstał, z lepszą otuchą pojrzał ku następującym wrogom i wziął się do broni. Dwa razy wystrzelił — dwa razy jęki usłyszał, i dwa trupy ześlizgnęły się na dół, jak pnie ścięte, spuszczone z góry; nie ma już czasu nabić rusznicy, a zatem rzucił ją w przepaść, ona to głucho szoruje po śniegu, to z brzękiem rozbija się o głazy.
Szablę wyciągnął przed się, Marynę własnem ciałem zakrywa; w tej chwili bił mu z oczu blask płomienia, jaki boje w sercach wojowników zapalają; nie była, to wściekłość, ani też krwi pragnienie; nie był to zawrót mózgu w niebezpiecznym razie, ale wyższość umierającego bohatera nad zwycięscami: ale przeświadczenie duszy u progu wieczności, iż nie napróżno błąkała się po ziemskiem wygnaniu. By stanąć przed tym, który ją zesłał, jednego trzeba podrzutu jeszcze. Patrzcie jak z nieustraszonem sercem zabiera się do niego! Piersi wystawił na groty, nogę wrył w ziemię i posągiem stoi; lewą ręką z tyłu dłoń ukochanej trzyma, chwila jeszcze, a osaczą go wrogi.
Wódz ich dochodzi już cypla, ale żadnemu strzały ni kuli wypuścić nie daje. Znikł pod wysuwającą się opoką, uchwycił się wiszaru i wnet ukazał się na niej.
— Poddaj się, Igorze Sahajdaczny Zarucki.
I to mówiąc, szablę spuścił w dół, swoim przykazał to samo, ale nie miłosierdzie ni uwielbienie ku zwyciężonemu przebija z jego liców; zasępione ma czoło, a namiętność jakowaś goreje w źrenicy.
Hetman zbył go milczeniem i wynosi ramię do cięcia; wtem uczuje drętwiejące palce Maryny i pomimowolnie się odwróci, a ona blada oczy przesłoniła ręką i powoli nachyla się mdlejąc. Rozśmiał się Nu-