Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/126

Ta strona została przepisana.

Agaj-Han spiesznym krokiem przeszedł namiot i stanął naprzeciw łoża. Tam u makaty haftowanej w najśliczniejsze kwiecia wisi sznurek jedwabny z błyszczącą gałką, porwał za nią i zawołał:
— Ha! doszedłem tajemnicy twojej, ty sądziłaś, że to perła ukryta w morzu. Igorze Sahajdaczny Zarucki, sam ukaż się lubej i rozwiąż ją od przysięgi wierności!
Rozśmiał się całem gardłem, jak śmieją się owi, co zmysły stracili i ściągnął sznurek; wnet podniosła się kurtyna i coraz wyżej się podnosi i zwija.
A otóż na czarnej pościeli leży człowiek w zbroczonych szatach. Twarz blada i ręce białe, na szyi skrzepła krew się czerwieni jak naszyjnik w koralu, ale świeżości życia śmierć jeszcze dotąd całkiem wyssać nie potrafiła, choć już rysy zwątliła i sinością powlekła. Nachylił się Tatar, rękę oplótł włosami głowy i głowa poszła za ręką bez żadnego oporu; przez chwilę kołysał ją w dłoni, urągając śętym ustom, spuszczonym powiekom, rozkoszując w mierci niecierpianego, kiedy nie mógł rozkoszować w miłości kochanki, potem rzucił ją pod stopy Marynie i wtedy utopił w nią wzrok przenikający, zacięty, jakby do wyśledzenia czego mógł się spodziewać z niej po takim widoku.
Niegdyś byłaby wszystek ogień oczów wypłakała nad ciałem kochanka, przekleństwami i zemstą ścigała mordercę; sama do ciemnej nocy, po bezdrożach, napotkanego zmusiła do walki.
Ale dziś insze myśli i czasy, ręce wychudłe o d nędzy, osłabłe od ciężaru kajdan; nikt nie stawi się na rozkaz, nikt nie poda ni sztyletu ni szabli; a też już i pono ostatnia chwila się zbliża, o ziemskich uczuciach zapomnieć się godzi, gwoli świętszym marzeniom duszę puścić trzeba w niebieskie szlaki — w drogę, u której początku się stoi, a której końca nie domyśleć się, Panie Boże.