szemrzącym powtarzały chórem — a gdy które ucichło z niemocy lub zapłakało ze wstrętu, przystępowali nauczyciele z biczem w ręku, a ono zasłaniając się rączętami, ciągnęło dalej. Jak słup szary stanął cień Danta przy tym smugu klęczących — i słuchał — potem nagle krzyknął głosem wielkim. Prawnicy zbledli i zapytali: „Kto przemówił?“ A on na to: „Jeden z tych, którym złorzeczycie, wy kłamcy, wy obłudni — wy gorsi niż podły gad! bo macie wzrost szlachetnych i mowę uczonych.“
„Patrzcie się w moje umarłe oczy — iżali nie pęknie wam serce ze wstydu? Wiecie-li co wolność Ducha? Biada wam — wy znacie tylko co wygoda ciał.“ I przywołał dzieci i rozciągnął ręce nad temi, co w pobliżu się cisnęły i w stronę tych, co dalekie były, błogosławiąc wszystkim: „Nie wierzcie fałszom — wyście sługi — ale ojce ojców waszych byli wolnymi w prostocie serc swoich. Wiara w Boga tarczą im była od ucisku ludzi. Światłość wiosny rozkwitała w ich duszach: w chacie równin czy w zamku na szczycie skał, oni byli sobą — kochali kochając lub walczyli walcząc. Dziś jako świat wielki, tak miłości niema i jako świat wielki tak i walki nie masz.“
I zdało się młodzieńcowi, że jeden z prawników podniósł się i szedł do postaci trzymając dwie lufy w rękach — a był jednooki, krzyczał: „Równość i mord!“ i czapkę miał na bakier, a na niej wyszyte słowo: „Lud.“ Idąc zataczał się, a gdy stanął odwiódł kurki i zaczął mowę mieć, przewracając oko samotne i pieniąc się na ustach. Lecz postać przerwała mu: „Wrzask twój, dźwięk marny, a nie żadna myśl — nie krzykiem lecz czynem, nie mordem lecz nastrojem wszystkich, stoi Rzeczpospolita. Tyś zwierzę, a nie Duch — i zanim przeminie lat dziesięć, ty sam lud twój zdradzisz!“ Oko mówcy zaszło krwią i truchlejąc zniżył lufy żelazne, a cień Danta rzekł do młodzieńca: „Przechodząc plwaj na tę duszę po-
Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/159
Ta strona została przepisana.