waler runa złotego, komandor Moncenigo, najstarszy szlachcic z całej Wenecyi!
Z tym pół łokciowym nosem, z temi brzęczącemi szmaty i tym czarnym z tyłu ogonem?
Tak, ten sam, ten sam! Jak się masz Moncenigo? zarazem cię pod maską poznał. A to, to przyjaciel mój, Hrabia z Polski, zarekomendowany mi zawczoraj przez Rothmana i spółkę — zapoznajcie się panowie! Przepraszam cię, drogi Hrabio, takie imię twe sławiańskie trudne, że nie mogę ... Lecz już nas minął Moncenigo — poleciał za tą dziewczyną w różowem domino — na drugi raz zapoznanie! — Prawda, jaki piękny i gibki, mężczyzna! — przewrybornie mu w tym stroju pół dyablim, pół arlekinowym!
U nas w Polsce, gdyby się tak przebrał, powiedzianoby że ...
Że co?
Ot, na ustach mi się rozpłynęło.
Ale powiedz drogi — ciekawym nader!
Roztopiło się!
Ale proszę cię!
Pozwalasz Książę?