Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/192

Ta strona została przepisana.
Bankier-Książe.

Ale się nie gniewaj, panie Hrabio, ale się nie gniewaj! Jestem na jego usługi! Jakżeż? przez taki dom poleconyś mnie! przez Rothmana i Spółkę! dom wszechmocny, gruntowny, wiekuisty! anim myślał cię obrazić panie Hrabio! dajże mi rękę, daj! — kiedy zechcesz zaprowadzę cię do Rahogów — dziś, mów, o dziewiątej, chcesz?

Młodzieniec.

Dzięki najuniżeńsze Księciu składam; odłóżmy nieocenioną łaskę Księcia na później. Zresztą i sam trafię do nich, jeśli po myśli mi będzie!

Bankier-Książe.

Tylko rozkaż drogi — kiedy tylko ci się przyśni, o każdej minucie na twojem rozkazy!

Młodzieniec.

Racz Książe pozwolić, byśmy o czem innem mówili. — Widzę ktoś za Księciem goni.

Bankier-Książe.

Drugi mój ajent. — A co Gregorio?

Ajent.

Przed pół godziną do stu trzech się podniosły — natychmiast wszystkie sprzedaliśmy hurmem. Pignatelli i Merecz dołem — Wasza Ekscellencya górą!

Bankier-Książe.

Doskonale Gregorio! wiedziałem że stanie się taki Pignatelli więc i Merecz niezawodnie dołem?

Ajent.

Klnę się na wszystkich świętych co w raju, że dołem?

Bankier-Książe.

Jakże mi spać będzie miło tej nocy. Wracaj do kasy Gregorio! (do młodzieńca.) Czemuś tak zasępił