Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/196

Ta strona została przepisana.
Aligier (zbliża się ku drzwiom w głębi. — Młodzieniec i gondolarz wchodzą.)

Gdzieżeś tak długo się bawił?

Młodzieniec.

Pozwól, niech tylko z tym człowiekiem skończę. Zowiesz się?

Gondolarz.

Ambrosio, na Waszej Signorii usługi.

Młodzieniec.

Gdzie zwykle stoisz z gondolą twą?

Ambrosio.

Tam, gdzie mnie Wasza Signoria wzięła, u mostu Rialto.

Młodzieniec.

I pewno, mówisz, w pałacu Kornerów, gdzieś mi te pyszne filary oglądać kazał po księżycu, mieszka Książe?

Ambrosio.

A któż tego nie wie w Wenecyi?

Młodzieniec.

Dwaś sfinxy także mi pokazywał koło drzwi bocznych i coś napomknąłeś mi czy o sfinksach, czy o drzwiach tych, — już zapomniałem.

Ambrosio.

Miałem zaszczyt mówienia Waszej Signorii, że temi drzwiami zwykle Księżna w każdą niedzielę z rana wychodzi, by płynąć na Mszę do San Georgio.

Młodzieniec.

Tak — prawda! Mówiłeś, że Książe sam nigdy na Mszy nie bywa!

Młodzieniec.

Przepraszam Waszą Signoriję, bo o tem ja nie wiem; zapewne bywać musi jak każdy prawowierny ka-