Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/207

Ta strona została przepisana.
Aligier.

Strzeż cię Pan, bo nie ustrzeżesz siebie sam, ni ja ustrzegę cię! Strzeż cię Pan!

(Odchodzi ku drzwiom w głębi.)
Młodzieniec.
(Idąc ku przeciwnym drzwiom.)

A możem nie oglądał jej nigdy oczyma — możem tylko czuł ją gdzieś w koło siebie, jak opasującą mnie strugę potęgi — aż teraz zoczyłem i zda mi się, że to nie pierwszy raz. A to pierwszy — lecz nie pierwszy wiekuistemu bytowi! Kto mi powie, gdzie ja z nią zetknięt już! ...


V.
PODZIEMIA WENECKIE.
SCENA I
(Ciemnia w podziemiach weneckiego pałacu. — Młodzieniec, Aligier.)
Młodzieniec.

Zgasł ostatni błysk księżyca na tych wschodach — nic już nie widzę — słyszę tylko szum wody nad głową.

Aligier.

Trzymaj się ręki mojej — jeszcze nam głębiej zstąpić trzeba w wnętrzności ziemi!

Młodzieniec.

Czy cię nie męczy ta droga? te wschody w gruzach.

Aligier.

Każden spadek murów tu znam — wiem gdzie stopień każden stał się sypkim pyłem, wiem gdzie inne jeszcze stoją cało — wnet też się i rozwidni — przeskocz tu, Henryku, tak, dobrze — teraz powoli i niżej i niżej coraz!