Brzęk lir i cytar z niej słychać — a teraz hymny wzniosły się!
Powoli zapełnia się dziedziniec!
Z pod kolumn, z za gajów, z za posągów wychodzą przecudne postaci.
Oto Hierofant tajemnic, ten w białych szatach, z sierpem złotym w ręku!
A ten, ten?
Który!
Ten najpiękniejszy z nich wszystkich, ten szerokopierśny, wyniosły, podobny nieco do Chrystusa!
Boski Platon!
Tak mówiło mi serce!
Duszo zabłąkana w cielesności matniach, dziewico opuszczona na dalekich brzegach, oczyszczaj się, oczyszczaj i wzdychaj i tęsknij a wrócisz do świata pierwowzorów, do ojca twego i do matki Eimarmeny.
Patrz, z za opony zmysłów w którąś się oblokła, patrz, jak niebo to błękitne a ziemia ta kwiecista — z każdej fali odbłysków tysiąc — z każdego promienia barw mnóstwo — z jednego Boga, bogów myriady rodzą się co chwila.