Amen! — niech przyspieszą królestwo lat tysiąca — niech im, u końca zawodu, z serc nie wymknie się wiara i nadzieja, jak nam!
Straszne konanie!
Zwątpienie i śmierć, to najwyższa próba duchów — ostatnia która przez nie zwyciężoną będzie! Gdyby jej nie było, o całe niebo zmniejszałaby zasługa ich! — a bez zasługi — bez trudu jakżeż stać się sobą samym? jakżeż nieśmiertelnym być?
Mistrze odeszli — a oni leżą rozciągnieni — ognie ich dogasają nad ciałami ich. Gdzieś, pomnę, Kartuzów widziałem tak pokładłych na posadzce kościoła wielkiego.
Pokój umarłym — idźmy w stronę kędy mistrze poszli — nie odwracaj się — już tam tylko ciemności.
Mnie umarłych żal!
O dziecię! Umarłych, których zostawiłeś z tyłu, jeśli odnaleść chcesz, to nigdy się nie oglądaj! — ale owszem, patrz naprzód! — patrz przed się! a oni już tam przerodzeni, żywi na błoniach przyszłości!
Nad wiekami lecim i patrzym i płaczem! Rozdzieliła się dusza świata, kościół się rozdzielił, a wszędzie czy w Rzymie czy w Augsburgu, dusza pokłoniła się ciału! — kościół pokłonił się królowi. A ciało świata, w jednego ducha nie zlewa się z du-