Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/243

Ta strona została przepisana.

idea z milionów myśli, drgająca, wcielona — a teraz Pan jej powie: „Idź naprzód“ — i nic i nikt jej nie wstrzyma — i pójdzie, i drogą, dalszą znajdzie wśród ciemności!

Chór nadpowietrznych głosów.

Kto mu równy, z tych co przemijali dotąd? Wszystko, co kiedykolwiek istniało w rozdziele, danem mu w przedziwnej spójni! — i ciało półbogów dawnych, niestrudzone, bezsenne, urodziwe I — i dusza chrześciańska bezdenna a tęskna i rzewna — i duch twórczy, czasu i przestrzeni magnetyczny Pan!
Wszystkie losy ludzkie w nim jednym się zbiegną! Wszystkie trudy i tryumfy — potęgi i klęski — wesela i nieszczęścia!
Jak świat z niczego, prosto z Boga stworzon, tak i on wśród ludzi, z niczego, zjawi się i wzniesie! Bohaterem będzie jak grecki Alexander — Imperatorem tak jak rzymski Cezar? — męczennikiem jak święty z pierwszych Chrystusowych wiosen! I umrze jak Mojżesz, sam jeden w obliczu Pana! umrze prorokując o woli Pańskiej nad dniami przyszłemi człowieczego rodu!

Młodzieniec.

W słup ognisty, skrzącemi skrzydły, związały się orły, otoczyły go — palą się i kręcą. On z wiru tego, wyciągnął rękę i porwany leci; — miecz w ręce tej, jak płomień; nicość się rozświetla — przestrzeń błękitnieje — znów w dole, postacie ludzkie kształcą się, wyrastają, kupią! Widnokręg coraz nieskończeńszy przed nim!

Aligier.

Nie przed nim — bo on musi się rozwiać — ale przed temi tłumami, których on na chwilę pasterzem!

Młodzieniec.

Co za organów olbrzymich śpiew?