Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/249

Ta strona została przepisana.
Chór.

Nadchodzi wreszcie obiecany dzień. Wiek, który zwie się Pocieszycielem; godzina, która zwie się Dopełnicielką. Nie na zawsze Chrystus był odjęty nam — nie na zawsze światło żywota zaćmione. Oto uwielbion będzie przez Ducha. Syn — a Duch z Ojca i Syna jest i obu miłośnie kojarzy.

Młodzieniec.

Kończyłem się już — a teraz znów w piersiach nieskończoność czuję. O, błogosławione akkorda.

Chór.

A jako w niebie, tak i na ziemi.
Wszystko co przeszło a bolało przechodząc, wróci, ożyje, podwyższy się, ale boleć już nie ma.
Myśli rozbratane, czyny sprzeczne, kolejne wieki, uwielbią się i pokochają nawzajem.
Trzeciem wszechmiłości tchnieniem, Pan upomni się o planetę swego —
O ród człowieczy swój, upomni się Pan.

Aligier.

Zapukam — drzwi się otworzą — ty zaraz wchodź za mną.

Młodzieniec.

Gotów jestem jak do nieba! — ah! jeśli wszystko ma się ku odżyciu, toć i Archanioł mój.

Chór.

Pokój nasz dajemy Wam! Wejdźcie!