Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/258

Ta strona została przepisana.

ze wszystkich najbardziej Polak, zaświadczy świadectwu twojemu.

Prezes.

Tak żyć, to nie żyć, to konać wiecznie. Innem prawo wszechżycia — ani umierać by zaginąć i potępionym być — ani nawet umierać, by później z grobu wstać ale ze siebie samego zmartwychwstawać wciąż a bez omdlenia śmierci, — oto rozwój duchów — toć żywot ich wieczny! Narody go na ziemi dostąpić powinny, nim każden osobnik go w zaświatach dostąpi, — bo człowieczeństwo czemże jeśli nie szkołą — próbą aniołów? Alboż ołtarze Boga tylko pod katedr sklepieniem? Wszędzie — i w izbie poselskiej i na trybunale i w kole wyborców i w kole wybranych i na stolicy władnej i na rynku pospolitym i w rękodzielni i na giełdzie i w sztuce każdej i w każdej umiejętności Pan dojrzan, poznan, uczczon i wykonan być musi — być musi i będzie. Każden trud w posłannictwo, każden urząd w kapłaństwo się zmieni — i czcią Tego, który jest, będzie, być i żyć! Czy czujesz we wnętrzach istoty twej, że się spodziewasz takiej przyszłości, że wierzysz w nią i kochasz ją?

Młodzieniec.

Od kiedy oddycham, każdem serca uderzeniem pożądam piękna, wyzwolenia, szczęścia — a żyję wśród potwornych klęsk! Młodym nigdy się nie czułem — a ty mi świata odmłodnienie obiecujesz, ojcze! Jakżeż niemam wierzyć tobie i dziękować ci!

Prezes.

Odpowiadaj mi dalej: — wszak Bogiem w jednym człowieku był Chrystus?

Młodzieniec.

Tak!

Prezes.

A Chrystusem we wszystkich ludziach kto będzie?