Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/26

Ta strona została przepisana.

Wielki kniaź Dymitr legł pod żelazem zdrajców; ależ ja i syn mój zostali; on śpi w tych komnatach, niewinne dziecię, nie wie nic o losie ojca, uśmiechało się przed chwilą do matki, a ja mu obiecałam w duchu pomoc i tron należny; nie odstąpię przeznaczeń Boskich, które mi koronę na to czoło dały, by ją to czoło nosiło do grobu; a więc radźcie pomiędzy sobą, radźcie Waszmoście o was samych, bo ja, choćby jeden giermek tylko przy mnie się opowiedział, z tym jednym jeszcze pójdę ku bramom stolicy mojej.
Po tych słowach nagłym zwrotem ręki wyrwała szablę z pochwy Agaj-Hana — i klingę obróciła ku piersiom; zda sie przy pochodniach, że wąż ognisty wspina się do tego łona.
— Pomścijcie mnie Waszmoście. Zemsty, zemsty za panią waszą. Tam poćwiertowane ciało leży w borze, tu pani wasza, a na ostrzu tej szabli waży się jej życie; bo hańby i sromu krew moja nie znała nigdy, nie pozna i dzisiaj. Ratunku, pomsty ja wołam po was. — I żelazo piersi dotknęło i ręką mocno ściska szablę, a nad tym obrazem śmierci na ustach w górze ulatuje uśmiech niewieści, uśmiech, jakim pierwsza niewiasta nęci Adama.
Agaj-Hana twarz natężona, oczy wlepione w Carową, nie chce utracić i jednego jej słowa i jednego jej ruchu. Rozpływa się w milczącej rozkoszy i wzrokiem ssie jej wdzięki, jak pszczoła nachylona nad kielichem kwiatu; może mu się zdaje, iż ten obraz marzeniem, co się stawiło na rozkaz wyobraźni; więc niewzruszony, we wschodnim letargu duma i szaleje. Drugi mąż nie dotrzymał niecierpliwości swojej — porwał za pałasz i mignął dwa razy kręgiem na około hełmu.
— Mołodcy! hej do mnie! Hej do Zaruckiego! Ja przy Carowej, a moi przy mnie.
To mówiąc zbliża się do niej, wskazuje na szyki co przebiegły, a oczy wyskoczyły mu na wierzch od