mana od oręża, cierpi Laokonowe drgania. Ja muszę wstąpić i mówić, by go ukoić. On pierwszy raz słyszy takie słowa!
Zabronić ci, czego żądasz, nie mogę. Ów człowiek, pierwszy stargał prawo.
Dzięki ci, ojcze! (wstępuje na mównicę).
Teraz w żadne już rozprawy się nie wdaję, ja chóru przywódzca! Wypowiedziałem nieunikalne! Kto sam słowem konieczności, ten na marne, ludzkie słowa nie odpowiada. Hej! Kiermaszu, albo ty, Blaumanie, jeśli im o sentymentalność i paplarstwo chodzi, stań naprzeciwko mównicy, patrz się w oczy temu melancholicznemu przyjacielowi onego młodzieniaszka i odpowiadaj za mnie!
Ja wnet odpowiem — ja.
Precz Kiermaszu — ja lepiej potrafię.
Mnie głos dać — Blauman nie potrafi.
Panie naczelniku, mnie wybrać.
Mnie — mnie — mnie.
Już się swarzycie — patrzcie, jak tamta część chóru, z szlachty starej, co się odsunęła na stronę, przystojnie i poważnie się trzyma, choć wściekli. — Z wrzaskami precz; — ty Blaumanie mów.